top of page

Wywiad Dziennika

To naprawdę trudne,

być człowiekiem

z dwóch światów.

 

Marlena Maria Uziębło w wywiadzie dla Dziennika Berlińskiego

 

Marlena Maria Uziębło jest z wykształcenia germanistką, od 2008 roku wraz z mężem i grupą estradową Blue Angel występuje na scenie jako odtwórczyni piosenek Marleny Dietrich, a od niedawna także w programie "Ordonka", przypominającym sławną w okresie międzywojennym, polską aktorkę - Hannę Ordonównę. Jej działalność zwróciła na siebie uwagę mediów, występuje regularnie w Polsce i w Niemczech.

 

Pani Mario, czy Pani Marleno? Którego z tych imion powinniśmy używać?

 

Marlene, tak jestem ochrzczona - uśmiech, to moje pierwsze imię które wybrał mój tata na cześć MD, tak zawsze mówił, ze mam być odważna, jak Marlene DIetrich - uśmiech

 

Uczyła Pani niemieckiego w gimnazjum w Siedlcach. Teraz wykonuje Pani piosenki w tym języku, - takich nauczycieli powinno się za wszelką cenę zatrzymywać w szkole. Nie chciała Pani wrócić do zawodu pedagoga?    

 

Cały czas chcę za wszelką cenę wrócić:) jestem juz dawno nauczycielem mianowanym obecnie pracuje wyłącznie jako freelancer i śpiewająco uczę niemieckiego. niestety tu gdzie mieszkam język niemiecki nie jest tak lubiany i to tez jedna z przyczyn braku etatu dla mnie.

 

Kto uświadomił Pani, że ma Pani talent: głos i muzykalność?

 

Myślę że to się da od razu rozpoznać i zauważyć, że słoń nadepnął komuś na ucho... Jestem osobą która kocha muzykę od dziecka wzrastałam w takiej atmosferze i to samo przekazuję moim muzykalnym dzieciom: Cieszę sie że dostrzegają to również moi przyjaciele z Niemiec. Udaje mi się od czasu do czasu tam właśnie występować z moim "The Blue Angel Band" który tworzą profesjonalni muzycy.

 

Uczyła się Pani śpiewu? 

 

Tak, jako dziecko uczęszczałam do Klubu Piosenki w Siedleckim Ośrodku Kultury - tam pobierałam pierwsze lekcje emisji głosu, potem ukończyłam Liceum Ogólnokształcące o profilu pedagogicznym z rozszerzoną muzyką. Tam też, jako nastolatka, rozwijałam moje wokalne umiejętności. Jednak nie wybrałam studiów muzycznych.

 

Czy w rodzinie ktoś, oprócz Pani męża, muzykował, rodzice? A może byli pasjonaci muzyki?   

 

Mój ojciec jest bardzo muzykalnym człowiekiem, ma duszę prawdziwego artysty i wielkie serce - myślę, że po nim właśnie taka jestem. Muzyka gra w mojej duszy.

Zaczęła Pani od piosenek Marleny Dietrich, czy śpiewała Pani już wcześniej chętnie, przy różnych okazjach? 

 

Po ukończeniu liceum rozpoczęłam studia filologiczne i na wiele lat wycofałam się z zabawy w artystę. Myślałam wtedy o przyszłości, że warto jednak mieć w życiu jeszcze jedną furtkę oprócz muzyki. Wybrałam język niemiecki - zawsze mi szybko wpadał w ucho.

Jako dziecko i nastolatka wiele śpiewałam na festiwalach, przeglądach itd. Tak też poznałam mojego męża, który przez moment był moim nauczycielem muzyki - uśmiech.

Foto: Katarzyna Wieczorek

 

Dlaczego Marlene Dietrich albo "Ordonka", a nie po prostu Marlene Maria Uziębło?

 

Projekt "Marlene" powstał, kiedy pojawiły się moje pierwsze trudności zawodowe. Pomyślałam: wezmę znów mój stary mikrofon i w ten sposób będę promować język, który tu na Wschodzie nie cieszy się taką popularnością. To był pierwszy zamysł. Tak chciałam zawalczyć o obecność tego języka w siedleckich szkołach, gdyż w podstawówkach już został całkowicie wycofany, a w efekcie ubywa go w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych. Germaniści muszą się przekwalifikowywać - uciekać z zawodu.

 

Przemawia jednak pedagog...

 

Tak, jestem pedagogiem! Już w podstawówce o tym zdecydowałam wybierając liceum o profilu pedagogicznym. To już pewnie 20 lat mojego życia, choć mam też duszę artysty.

I może dlatego to tak bardzo przeżywam - uśmiech.

 

A jeśli zostanie Pani już na zawsze Marleną Dietrich – nie szkoda Pani Marleny Uziębło?

 

- Uśmiech

 

Nie chce Pani śpiewać jazzu?

 

Chcę naturalnie dalej śpiewać, bo uważam - nieskromnie - że zmarnowałabym swój wokalny talent. I pewnie tak będzie dalej. To naprawdę trudne być człowiekiem z dwóch światów. Jedną nogą nauczycielem a drugą artystką. Ciągle muszę wybierać, jaki strój dziś założę, czy sceniczny frak, czy szkolny żakiecik - uśmiech.  

 

Podczas koncertu Marleny Dietrich w Warszawie w 1964 roku, jej "przedgrupą" byli Niebiesko Czarni, gdzie śpiewał Czesław 

Niemen. Jego piosenka: „Czy mnie jeszcze pamiętasz” zrobiła na 60 letniej wówczas Marlenie Dietrich takie wrażenie, że poprosiła Niemena o prawo wykonywania do tej melodii swojego tekstu. Śpiewa ją Pani?

 

Naturalnie, "Mutter, hast du mir vergeben?” śpiewam zawsze z wielkim przejęciem. Wiem, jak była ważna dla Marleny. Zresztą dla mnie też osobiście jest bardzo ważna. Wychowałam się na piosenkach Niemena, ale zawsze, kiedy śpiewam ten utwór, myślę o moich rodzicach. Czesław śpiewał o swojej starej miłości, Marlene natomiast przeprasza swoja matkę - ojczyznę za to, że opuściła ją podczas wojny, na swój sposób potępiła Hitlera. To jedyna piosenka, której tekst napisała sama Marlene. Myślę, że bardzo przeżywała swoją decyzję i właśnie w tej piosence wyrzuca z siebie te emocje, które całe życie jej towarzyszyły. To z pewnością była dla niej trudna decyzja, ale postąpiła na szczęście słusznie - uśmiech. 

 

Zdradzi nam Pani plany na najbliższe tygodnie?

 

Tak. Jak już mówiłam, jestem nauczycielem i artystką w jednym - uśmiech. Staram się cały czas być choć trochę  pedagogiem i tworzę programy edukacyjne dla dzieci. "Klub Czerwonego Noska" ma takie właśnie zadanie - uśmiech. Niebawem mój koncert z okazji Dnia Flagi, podczas którego będę przez muzykę i zabawę uczyć dzieci

patriotyzmu. Uwielbiam zmieniać się z poważnej Marleny w wesołą panią Misiową lub panią Owieczkę.  W ten oto zabawny sposób, Marlene jest znów raz na jakiś czas nauczycielem - uśmiech. Ale do Berlina przyjadę jako Marlene z nowym projektem jazzowym. 

Foto: Katarzyna Wieczorek

 

A co na dłuższą metę?

 

No, to jest pytanie...! - Scena, to jest moja przyszłość. Muzyka. Mimo tych licznych dylematów. Nie sądzę, abym wnet zakończyła swoją działalność muzyczną, za dobrze to robimy, żeby przerwać.

 

Dziękujemy za rozmowę, życzymy wielu sukcesów i do zobaczenia w Berlinie!  

bottom of page