Jaroslav Hasek Jr.
2 miliardy funtów odszkodowania dla Rady Czeskiej w Londynie
Kto kiedykolwiek widział na oczy pozew o kilkaset tysięcy funtów, ten wie, że po pierwsze musi on być uzasadniony konkretnymi przepisami, po drugie musi zawierać upoważnienie strony - w przypadku osób prawnych musi być wydane przez LEGALNE władze osoby prawnej, a po trzecie uzasadnienie wraz z wyliczeniami zajmuje zwykle "ładnych parę" tomów akt.
Czeska Rada w Londynie (Rada České v Londýně) od początku swego istnienia była stowarzyszeniem skupiającym obywateli brytyjskich czeskiego pochodzenia, zarejestrowanym na brytyjskim prawie i wpisanym w brytyjski rejestr, czyli brytyjską osobą prawną. Podlegała więc prawodawstwu brytyjskiemu, nie międzynarodowemu. Sytuacja po delegalizacji i po ponownym zarejestrowaniu Rady po II wojnie światowej nie uległa w tym względzie zmianie. Rząd w Pradze wiele razy upominał się o zwrot majątku Rady Czeskiej, natrafiając jednak stale na opór władz w Londynie, uzasadniony faktem mieszania się w wewnętrzne sprawy Wielkiej Brytanii. Poniekąd słusznie. Delegalizacja Rady nastąpiła po tym, jak Wehrmacht zajął Czechy w 1938 roku, niemal "bez jednego wystrzału". Czesi w Londynie uznani zostali za element niepewny, a zrehabilitowani dopiero długie lata po wojnie, gdy zagrozili, że podpowiedzą Polakom, aby wytoczyli Brytyjczykom sprawę o odszkodowanie za niewywiązanie się z polsko-brytyjskiego układu sojuszniczego z sierpnia 1939.
Kancelarie prawne, zatrudniające po kilkuset adwokatów i całe armie doradców, do tej pory nie złakomiły się na taki procesik, a adwokat,
posiadający "kancelarię" w blaszanej skrzynce na listy, której nawet nie jest jedynym właścicielem (!), chce odnieść sukces!
Mecenas Hůcpa, nie zastanawiając się zbyt długo, postanowił wykorzystać bezczynność "konkurencji", skonstruował pismo procesowe, w którym w imieniu CR żąda od Wielkiej Brytanii dwóch miliardów funtów odszkodowania, wynajął fotografa i udał się do sądu celem złożenia pozwu. Fotografie bohatera znalazły się niemal we wszystkich czeskich gazetach, nawet tych umiarkowanych. Mecenas udzielił niezliczonych wywiadów i został nawet okrzyknięty ministrem sprawiedliwości Republiki Czeskiej, zanim jeszcze ktokolwiek zdążył przeczytać jego życiorys...
Na szczęście londyński sędzia nie dopuścił do rozprawy, "odrzucając piłeczkę" brytyjskiemu premierowi, bo reprezentantem państwa jest rząd, a nie sąd rejonowy! Dopiero wówczas, gdy rząd odmówi, można się procesować. Każdy adwokat to wie. Ale nie Hůcpa! Obciążenie kosztami postępowania zrujnowałoby do końca, i tak już mocno nadszarpniętą, Radę Czeską. - A może to właśnie był prawdziwy cel tej akcji? Jak by nie było, spaliła ona na panewce.
Mecenas tym czasem zamierza kandydować do Parlamentu Europejskiego - głosy naiwnych ma już zapewnione!
Na zdraví!